inne smaczne miejsca

Przewodnik – smaki Wiednia

Pierwszy raz w Wiedniu byłam za dzieciaka, ale przyznam, że za dużo nie pamiętam – jedynie wygraną jakiegoś breloczka na Praterze i pamiątkowe zdjęcie z mamą na diabelskim myłnie. Już długi czas myślałam, by się wybrać do Wiednia zwłaszcza, że z Krakowa można się tam dostać autobusem, pociągiem a teraz nawet tanimi liniami lotniczymi. Dlatego też zaplanowaliśmy rodzinną wycieczkę, by sobie nieco odświeżyć wspomnienia. Miały być 3 dni, skończyło się na 5, a i tak czasu za mało nad zachwycaniem się tym pięknym miastem. Wybraliśmy późny listopad, ze względu na tańsze bilety a także początek kiermaszów świątecznych. I powiem Wam, że picie grzańców i różnych owocowych punchów na rumie zdało egzamin na piątkę z plusem! Żeby się jednak zbytnio nie rozpisywać, co w tym Wiedniu można zobaczyć i że mogłabym fotografować praktycznie każdą kamienicę, przejdźmy do głównego tematu, czyli do kuchni wiedeńskiej.

Kuchnia austriacka jest bardzo różnorodna. Oczywiście wiele czynników się na to złożyło. Przede wszystkim historia wraz z Habsburgami na czele a także położenie geograficzne. Jeśli choć trochę uważaliście na historii, to powinniście się domyślić jakie kraje miały największy wypływ na kształtowanie się kuchni austriackiej. Będą to Węgry (gulasze), Czechy (knedle), Niemcy (kiełbasy i ziemniaki), Francja (Linzertorte), jak i Włochy. W sumie brzmi dość polsko, nieprawdaż? Chodząc po wiedeńskich restauracjach dało się zauważyć, że Austriacy kochają wołowinę (i generalnie mięso), ziemniaki a także potrawy mączne. Czy więc ichniejsza kuchnia podbiła moje podniebienie?

Tracydyjne dania kuchni wiedeńskiej, które miałam okazję spróbować to: słynny Wiener Schnitzel (panierowany kotlet cielęcy) oraz Tafelspitz (potrawa z gotowaną wołowiną).

Sznycel, a raczej przepis na sznycel, przywędrował do Austrii z Mediolanu. Od włoskiej wersji Cotoletta alla Milanese różni się przede wszystkim dodaniem chrupiącej panierki oraz smażeniem na maśle a nie na oliwie. Tafelspitz natomiast było ulubionym daniem cesarza Franciszka Józefa.

Sznycel Wiedeński – kotlet, kotlecior, zaserwowany na pół talerza (albo i na cały) z pieczonymi ziemniaki lub też sałatką ziemniaczaną. Ja trafiłam na tą drugą opcję. Dość oryginalna w smaku, podawana na zimno, sałatka z ziemniaków, cebuli oraz jakimś kwaśnym kleikiem z sokiem z cytryny. Danie było w porządku, acz niczego mi nie urwało. Zdecydowanie brakowało mi warzyw na talerzu. Warto jednak zwracać uwagę, czy kotlet jest na pewno cielęcy (a więc i droższy), ponieważ praktycznie w każdej restauracji znajdziecie także szyncla po wiedeńsku, czyli z mięsa wieprzowego…z resztą i z kurczaka też widziałam. A jak już się jest w Wiedniu, to warto zjeść ten oryginalny. Ja jednak pozostanę przy naszych schabowych, zwłaszcza tych z kostką.

Jeśli chodzi o Tafelspitz, to przyznam, że opis średnio zachęcał mnie do spróbowania – gotowana wołowina z warzwami. Brzmi dość… dietetycznie. Jednak w pierwszy dzień przyjazdu do Wiednia, kiedy nóżki już odmówiły posłuszeństwa, włączyłam wynalazek zwany telewizją i modliłam się o chociaż jeden anglojezyczny kanał. Czy trafiłam akurat na program kulinarny? Czy akurat był on poświęcony kuchni wiedeńskiej? Czy opowiadano m.in. o Tafelspitz? No trzeba mieć szczęście 😉 I tak też dwa dni później wylądowaliśmy w słynnej Cafe Sperl. Do wejścia kolejka, w której trzeba jednak swoje oddstać, by dostać jakiś stolik. Typowa wiedeńska kawiarnia, o której możecie więcej poczytać w pierwszej części przewodnika(…)Kawiarnia spotkań: ze stołem bilardowym, licznymi gazetami i oczywiście ogromnym wyborem kawy, do której zawsze dostawało się szklankę wody.  Po otrzymaniu menu, lista kaw faktycznie nie miała końca – 2 strony formatu A4 – i weź się tu zdecyduj. Jeśli chodzi o jedzenie, razem z siostrą i mamą, zamówiłyśmy słynną gotowaną wołowinę. Powiem Wam, że to było naprawdę genialne. Bardzo delikatne mięso, podane z sosem chrzanowym i musem z pieczonych jabłek, do tego szpinak i znów połączenie ziemniaczano-cebulowe. To połączenie smaków było wręcz cudowne. Cena? Około 12 euro. A porcja była w sam raz, by zasycić głód i zmieścić jeszcze później ciasteczko.

Wiem, że to tylko dwie główne kulinarne pozycje wiedeńskie. Jednak zamierzam jeszcze wrócić do Wiednia, więc może będę mieć okazję znów spróbować ich tradycyjnej kuchni. Oczywiście nie samą tradycją Wiedeń stoi, nie brakuje włoskich trattori, foodtrucków z kiebłaskami, budek z pieczonymi kasztanami. Dlatego postanowiłam napisać jeszcze o jednym miejscu serwującym kuchnię koreańską – restauracja YORI. Chciałam wspomnieć o tym miejscu, bo naprawdę zjadłam tam najlepsze azjatyckie danie w życiu. Chwilę po naszym przyjściu, zapełnił się cały lokal, a przy drzwiach tworzyła się kolejka. Także warto rozważyć rezerwację, bo miejsce naprawdę warte odwiedzenia. Zamówiliśmy zestawy lunchowe, w skład których wchodziły: niewielka miseczka zupy na rozgrzanie, zestaw kiszonek, miska ryżu i duża miska naprawdę pysznego jedzenia – ja wybrałam bulgogi, dla mamy łosoś w słodkiej glazurze. Coś przysznego! A że nie śmigam zbytnio pałeczkami, to mogłam się powoli rozkoszować każdym kęsem. Cenowo? Około 14 euro za cały zestaw.

Wiedeń wydaje się być wspaniałym miastem z ogromną historią, którą wciąż można poczuć w niektórych kawiarniach. Wpływów różnych państw możnaby się doszukiwać praktycznie w każdej dziedzinie, więc nie mogło to ominąć także kuchni. Dla fanów polskich potraw wiedeńskie, czy generalnie austriackie, dania nie będą dużym zaskoczeniem, acz spokojnie można w nich zasmakować. To czego najbardziej mi brakowało, to zdecydowanie warzywa.